Belfast przyciąga turystów, ale mało kto wie, że w tym mieście przeszłość dzieje się teraz. Tu słowo "kłopoty" ma zupełnie inne znaczenie, a to, jak wymawiasz "h", ze stuprocentową dokładnością określa twoje wyznanie. Belfast to miasto paradoksów. Ludzi, których jedyną winą było to, że urodzili się w złym miejscu o złym czasie. Którzy przeżyli zamachy bombowe, widzieli, jak giną ich bliscy, a być może sami zabijali. Wreszcie mają pokój - ale płacą za niego wysoką cenę, bo muszą patrzeć na katów, którzy żyją tuż obok. Na szczęście miasto jest podzielone dziewięćdziesięcioma dziewięcioma ścianami pokoju, dzięki którym wszyscy mają trochę wytchnienia - ale i wciąż odczuwają strach.
"Witajcie w Belfaście. Życie tu wymaga dodatkowych kompetencji. Trzeba koniecznie znać republikańską i protestancką topografię, drażliwe tematy oraz godziny otwarcia bram w murach pokoju, które dzielą miasto, by nie wybuchło. Nie znajdziecie lepszego przewodnika niż Aleksandra Łojek. Mieszka tu, ma przyjaciół po obu stronach muru, patrzy na miasto z czułością i przenikliwie. Świetna książka." [Ewa Winnicka]
UWAGI:
Bibliografia na stronie 181-[183]. Oznaczenia odpowiedzialności: Aleksandra Łojek.
DOSTĘPNOŚĆ:
Została wypożyczona Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
WYPOŻYCZYŁ:
Na kartę 013815 od dnia 2024-05-10 Wypożyczona, do dnia 2024-06-10
Lato 1915 roku. Armia rosyjska pod naporem wroga wycofuje się z Królestwa Polskiego i zachodnich krańców Imperium. "Niemiec będzie babom cycki obcinał" - niesie się po wsiach. Spod Lublina, Chełma, Łomży, Ostrołęki, a nawet Warszawy obładowane wozy ruszają w głąb Rosji. Z obszarów na wschód od Białegostoku wyjeżdża nawet osiemdziesiąt procent mieszkańców. Wędrują w skwarze, bez wody i jedzenia. Niemieckie samoloty bombardują wojsko, nie szczędząc uciekinierów. Przy drogach zostają mogiły, część ciał leży niepogrzebana. Wybuchają epidemie. Masowo umierają dzieci. Bieżeńcy - tak po rosyjsku nazywają uciekinierów carskie władze - są rozwożeni po całej Rosji. Gdy we wsiach gdzieś na Syberii czy nad Donem z trudem budują nowe życie, wybucha rewolucja, niszcząc pozostałe filary "odwiecznego porządku": carską władzę i religię. Bieżeńcy znowu ruszają w drogę, teraz w drugą stronę, do odrodzonego Państwa Polskiego. Powrót przynosi kolejne "końce świata". Z terenu Polski wyjechać mogły ponad dwa miliony osób, ale o bieżeństwie milczą podręczniki. Opowieść ocalają potomkowie bieżeńców. To historia, którą można opowiadać z wielu perspektyw: ludzi postawionych w ekstremalnej sytuacji, chłopów, których świat ginie na ich oczach, wreszcie - uchodźców, uciekinierów, ofiar kolejnych wojen.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
SPlSZ - historyczny region, położony na pograniczu polsko- -słowackim, kraina wielu kultur, gdzie nie tak dawno mieszkali obok siebie Węgrzy, Słowacy, Polacy, Niemcy, Rusini, Żydzi i Cyganie. Reporterka oddaje głos samym Spiszakom, zarówno urodzonym na arystokratycznych zamkach, jak i w chłopskich chatach. Opowiadają jej o swoich trudnych wyborach i zawiedzionych nadziejach, miłościach i goryczy porażek. Wyłania się z tych historii fascynujący obraz regionu, stosunków sąsiedzkich i ludzkich namiętności, tak prywatnych, jak i politycznych.
"Trzydzieści lat temu wysiadłem z pekaesu na przystanku Bukowina Dolna i po raz pierwszy przeszedłem przez most ponad kamienistym łożyskiem rzeki Białki. Ta rzeka oddziela Podhale od Spisza, a przez wieki oddzielała Polskę od Węgier. Do dziś, jeśli jakiś kawaler z - powiedzmy - Rzepisk weźmie sobie żonę z Bukowiny, mówi się o niej, że pochodzi "z Polski". Ludwika Włodek przez wiele lat poznawała Spisz. Z sentymentem, ale bez sentymentalizmu opisuje to pogranicze jako miejsce zderzenia konkurencyjnych patriotyzmów, gdzie ten, kto akurat był u władzy, poddawał miejscową ludność madziaryzacji, słowakizacji albo polonizacji. Piękna, bogata, ciekawa opowieść". MICHAŁ CICHY, pisarz
"Autorka odkrywa dla polskich czytelników krainę, o której istnieniu z reguły nie mają pojęcia, choć jej część leży w Polsce. Bliżej stąd do Budapesztu i Wiednia niż do Warszawy. Ziemia ta ma kilka imion: Spisz, Spiš, Zips, Szepes. Jest wzorcowym przykładem krainy należącej do imaginacyjnej Europy Środkowej. Ale istnieje naprawdę. Książka Ludwiki Włodek jest jednym z najlepszych znanych mi przewodników po Spiszu". MACIEJ KRUPA, etnolog, znawca regionu
UWAGI:
Bibliografia na stronach 442-446. Oznaczenia odpowiedzialności: Ludwika Włodek ; zdjęcia Marzena Hmielewicz.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Trudny temat koegzystencji w jednym państwie społeczności wzajemnie dla siebie egzotycznych i często zantagonizowanych obrósł wieloma mitami. Autor starał się zbadać go wszechstronnie. Dążył do zrozumienia racji obu stron, ale też obie nawołuje do uznania swoich win. Książka jest tym bardziej interesująca dla polskiego czytelnika, że liczna żydowska obecność w Rosji była efektem rozbiorów naszego kraju. Polskie odniesienia są w książce nader liczne. Dzieje "kwestii żydowskiej" w Rosji (czy tylko w Rosji?) są przede wszystkim bogate. Pisać o nich, to znaczy samemu usłyszeć nowe głosy w tej sprawie i przekazać je czytelnikowi. (W książce tej głosy żydowskie zabrzmiąszerzej niż rosyjskie). Jednak od opinii publicznej częściej można się dowiedzieć, jak chodzić po ostrzu noża. Z obu stron czujesz na sobie możliwe, niemożliwe i jeszcze narastające wymówki i oskarżenia. Tymczasem poczucie, które prowadzi mnie przez książkę o dwustuletnim wspólnym życiu narodów rosyjskiego i żydowskiego, to poszukiwanie wszelkich sposobów rozumienia i wszelkich możliwych dróg w przyszłość, oczyszczonych z minionego żalu.
UWAGI:
Na książce wyłącznie błędne ISBNy. Na grzb. oznaczono jako: t. 1. Oznaczenia odpowiedzialności: Aleksander Sołżenicyn ; tłumaczenie Adolf Mayer, Natalia Michalak.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Trudny temat koegzystencji w jednym państwie społeczności wzajemnie dla siebie egzotycznych i często zantagonizowanych obrósł wieloma mitami. Autor starał się zbadać go wszechstronnie. Dążył do zrozumienia racji obu stron, ale też obie nawołuje do uznania swoich win. Książka jest tym bardziej interesująca dla polskiego czytelnika, że liczna żydowska obecność w Rosji była efektem rozbiorów naszego kraju. Polskie odniesienia są w książce nader liczne.Temat to niezbyt nowy: Żydzi wsród bolszewików. Tyle już o tym napisano. Kto potrzebuje dowieść, że rewolucja była nierosyjska czy "obca", wskazuje na żydowskie nazwiska i pseudonimy, usiłując zdjąć z Rosjan winę za przewrót w roku siedemnastym. Natomiast wśród żydowskich autorów zarówno ci, którzy wcześniej zaprzeczali nasilonemu udziałowi swych pobratymców we władzy bolszewickiej, jak i ci nigdy udziału tego nie negujący - wszyscy jednomyślnie zgadzają się, że z ducha to nie byli Żydzi. To byli odszczepieńcy. Przystańmy na to i my. Ludzi należy sądzić według ich ducha. Tak, to odszczepieńcy. Jednakże i czołowi rosyjscy bolszewicy to nie Rosjanie z ducha, lecz często właśnie anty-Rosjanie, a już na pewno antyprawosławni; rozległa kultura rosyjska zniekształciła się w nich, przechodząc przez soczewki doktryny politycznej i politycznych rachub.A moze zapytać inaczej: ilu musi sie zebrać przypadkowych odszczepieńców, aby utworzyć nieprzygodny już nurt? Jaka część nacji?O rosyjskich odszczepieńcach wiemy, że było ich wsród bolszewików przygnębiająco, niewybaczalnie wielu.A jak szeroko i aktywnie uczestniczyli w umacnianiu władzy bolszewickiej odszczepieńcy Żydzi?(Fragment cz.2)Aleksander Sołżenicyn (1918-2008) - jeden z największych pisarzy rosyjskich, nazywany Sumieniem XX wieku. Osiem lat spędził w więzieniach i łagrach, a kolejne cztery na zsyłce za krytyczną opinię o armii i o Stalinie, zawartą w liście do przyjaciela. Już w łagrach tworzył swoje prace literackie, zapamiętując je w całości, by spisać dopiero znacznie później. Chruszczowowska "odwilż" umożliwiła Sołżenicynowi oficjalne zadebiutowanie, a to dało mu dostęp do archiwów państwowych. Zbierać zaczął materiały do dzieła życia: "Archipelagu Gułag". Objęcie władzy przez Leonida Breżniewa zakończyło "odwilż", a wkrótce potem ruszyła skierowana przeciw Sołżenicynowi propagandowa nagonka. Nie mogąc publikować w kraju, swoje kolejne utwory przekazywał na Zachód. W 1970 r. przyznana mu została Nagroda Nobla. Trzy lata później, kiedy na Zachodzie ukazał się "Archipelag Gułag", decyzją najwyższych władz został pozbawiony obywatelstwa i wydalony do Frankfurtu. Na stałe zamieszkał w amerykańskim stanie Vermont. Pozostawał jednak w izolacji od środowiska rosyjskiej emigracji. Do Rosji wrócił w 1994 r. W ostatnich latach życia otwarcie wspierał Władymira Putina, sam jednak tracił popularność z powodu skrajnych poglądów.Najważniejsze dzieła Sołżenicyna dotyczyły nieobecnej wcześniej w literaturze sowieckiej tematyki prześladowań milionów niewinnych ludzi i państwowego systemu zorganizowanej zbrodni. Książki te wywołały szok na Zachodzie. Jego najbardziej znane, poza "Archipelagiem", utwory to: "Jeden dzień Iwana Denisowicza", "Krąg pierwszy", "Oddział chorych na raka", "Lenin w Zurychu".
UWAGI:
Na książce błędny ISBN całości. Na grzbiecie oznaczono jako: t. 2. Oznaczenia odpowiedzialności: Aleksander Sołżenicyn ; tłumacznie Adolf Mayer, Natalia Krzyżanowska-Barwińska.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Krwawa wojna w Bośni w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku pochłonęła ponad sto tysięcy ofiar. Około dziesięciu tysięcy zaginionych poszukuje się do dziś. Wciąż odkrywane są nowe masowe groby. Co gorsza, żeby zamaskować zbrodnie, w trakcie wojny zwłoki wielokrotnie przewożono, zdarza się więc, że rozczłonkowane szczątki jednej osoby pochowane zostały w kilku miejscach. Są rodziny, które od blisko trzydziestu lat szukają swoich synów, mężów, ojców. Są zmarli, którzy od lat czekają w chłodniach na identyfikację.
Jak w gorącym klimacie przechowywać tysiące zwłok? Jak rozmawiać z krewnymi zaginionych, gromadzić i analizować tysiące próbek DNA? Jak wieczorem wracać do domu, żyć, śmiać się, zasypiać?
Taina Tervonen jeździła do Bośni wielokrotnie. Jej przewodniczkami były Senem, antropolożka sądowa, kierująca ośrodkiem identyfikacji zwłok regionu Krajina, oraz jej przyjaciółka Darija, pracująca w dziale pobierania próbek krwi. Na mapie tej podróży są miejsca, o których pisano dotąd niewiele: Kozarac, Šejkovača, Tomašica. Bohaterowie tych historii często nie mają imion. Nie ma ich ani między umarłymi, ani między żywymi.
UWAGI:
Oznaczenia odpowiedzialności: Taina Tervonen ; przełożyła Katarzyna Marczewska.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni
Wystarczyło zaledwie tysiąc czterdzieści dziewięć dni, by w podlubelskim żydowskim miasteczku po dawnych mieszkańcach pozostał tylko zryty przez poszukiwaczy złota cmentarz, zamieniona w szalet synagoga, splądrowane domy i dwadzieścioro troje ocalałych, z których żaden nie chciał tu zostać.
Dziś o wojennych losach Izbicy przypomina jeszcze mniej: szkolna gablotka, dwie drewniane kuczki, zaniedbany kirkut i skrawki wyszeptanych opowieści. Bo jak mówić na głos o tych, który odeszli na naszych oczach i często za naszym przyzwoleniem?
Rafał Hetman wydobywa z niepamięci postaci i losy, o których uparcie milczały kolejne pokolenia, i opisuje współczesną Izbicę, odbijając ją w lustrze wojennej historii. Właścicielka piekarni i katolicki ksiądz żydowskiego pochodzenia, chłopak, który do końca życia chodził z kulą w szczęce, przepełniony pragnieniem zemsty aptekarz, anonimowi sąsiedzi i świadkowie.
Z rozmów, świadectw i dokumentów układa mozaikę żydowsko-polskiej przeszłości, której cień pada daleko poza wojenne lata, a losy małej, sennej Izbicy stają się uniwersalną opowieścią o polskiej historii.
UWAGI:
Bibliografia na stronach 327-[338]. Oznaczenia odpowiedzialności: Rafał Hetman.
DOSTĘPNOŚĆ:
Dostępny jest 1 egzemplarz. Pozycję można wypożyczyć na 30 dni